Zachęcony pochlebną opinią, jaką Maciej Aniserowicz wyraził jakiś czas temu na swoim blogu na temat VMware Workstation, postanowiłem przetestować to oprogramowanie i… jestem pod wrażeniem :)
Z produktów (a właściwie produktu – VMware Server) ostatnio korzystałem w okolicach 2005 roku, więc były to czasy w których wirtualizacja w warunkach domowych nie była tak powszechna, jak to ma miejsce dzisiaj. Kolejnym etapem w mojej zabawie stał się VirtualBox, którego używam po dzień dzisiejszy (aczkolwiek to się chyba zmieni w najbliższym czasie :D).
Co mnie tak zachwyciło w VMware Workstation? W czym VMware Workstation jest lepszy od VirtualBoxa? Zapraszam do lektury w dalszej części wpisu.
Uwagi są dość luźne, kolejność losowa :]
Integracja z Visual Studio
Bardzo miły ficzer znacząco ułatwiający życie programisty – wreszcie nie mam potrzeby pisać skryptów do deploymentu na maszynę wirtualną lub też udostępniać projekty bezpośrednio jako dysk sieciowy (i bawić się z problemami z zabezpieczeniami, jakie z takim rozwiązaniem się wiążą) – po prostu konfigurujemy i odpalamy program w maszynie wirtualnej z poziomu Visual Studio zainstalowanego na gospodarzu :)
Możliwość edycji zatrzymanych maszyn
W VirtualBoxie bardzo denerwuje mnie brak możliwości zmiany nazwy maszyny lub nawet jej opisu gdy maszyna jest w stanie innym niż wyłączona. VMware Workstation na szczęście nie ma tego typu dziwnych rozwiązań i zmiana nazwy lub napisanie czegoś w notesie nie wymaga wyłączenia maszyny wirtualnej :]
Lepsze zarządzanie snapshotami & AutoProtect
Czyli m.in. możliwość łatwego klonowania dowolnego snapshota, bardziej intuicyjne nazewnictwo w menu kontekstowym shapshota oraz funkcja AutoProtect pozwalająca na automatyczne wykonywanie snapshota w ustawionych odstępach czasowych.
Obsługa wielu monitorów
VMware Workstation bez problemu obsłużył moje dwa monitory, umożliwiając w komputerze gościu pracę na pełnej rozdzielczości obu monitorów.
Unity
…czyli integracja okienek maszyny wirtualnej z komputerem hosta – zrealizowana o wiele lepiej niż w VirtualBoxie, choćby z uwagi na fakt, że obsługuje wiele monitorów i jest wyraźnie szybsza.
Rozszerzalność dysków
Tak – VMware Workstation pozwala na bardzo łatwe powiększenie wirtualnego dysku, gdy tylko zacznie nam brakować miejsca. I nie – nie wymaga to czytania instrukcji na dwie kartki oraz kilkunastu minut kopiowania między obrazami dysków
Automatyczne instalowanie systemów
Tworzymy maszynę wirtualną, w kreatorze wybieramy obraz z systemem, po czym zostajemy poinformowani, że możliwa jest automatyczna instalacja danego systemu wg ustawień definiowanych w jednym okienku już w momencie tworzenia maszyny wirtualnej – bardzo miły ficzer :)
Drag and drop do maszyn wirtualnych
Niby oczywista sprawa, że tak powinno się odbywać kopiowanie pojedynczych plików do wirtualnej maszyny, a jednak w VirtualBoxie nie mogę się jakoś doczekać na taką funkcjonalność. Oczywiście w VMware jest i działa bardzo dobrze i szybko :]
Podsumowanie
Jak widać, VMware Workstation bardzo przypadł mi do gustu, na tyle, że powyżej skupiłem się na jego zaletach milcząc jednocześnie na temat wad, których nie znalazłem wiele – ot to co mi się nasuwa na myśl to nieco dłuższe czasy zapisywania i wznawiania stanów maszyn, nie mniej jednak w mojej opinii nie są na tyle długie, aby stanowiły jakikolwiek problem.
Polecam więc zapoznanie się i przetestowanie VMware Workstation, program można pobrać w wersji testowej ze strony VMware’a.
Paweł P. lis 03 , 2010 at 11:53 /
Brzmi interesująco!
Pozdrawiam
dr_hans cze 10 , 2013 at 12:11 /
Witam,
używałem kilka lat VMWARE ale ostatnio spróbowałem (przypadkowo/z ciekawości) rozwiązania ORACLE – jestem pod wrażeniem szybkości pracy.
Zauważyłem znaczną poprawę płynności – zarówno hosta jak i VM – może to wynika z tego, że mój sprzęt nie jest maszyną highend’owa ;-)
Pozdrawiam